wtorek, 29 września 2015

LOUIS VUITTON.

Dziś chwila do zachwycenia się Architekturą przez duże A.
Bo jak inaczej mogłaby wyglądać siedziba firmy, której skrót nazwy do duże L i duże V?

Superznany francuski dom mody sprawił sobie nową fasadę budynku. To właśnie ona jest powodem mojego zachwytu.
Gdzie? W Ginza, w Japonii. Ginza to mocno luksusowa dzielnica Tokio więc nic w tym dziwnego, że właśnie tam znajduje się kilkukondygnacyjny sklep Louis Vuitton.
Projekt fasady powstał w japońskiej ( bo jakiej by innej ) pracowni AOKI JUN.
Prezentuje się biało ( bo jakżeby inaczej), delikatnie i elegancko (renoma firmy zobowiązuje).
Konkretnie prezentuje się tak:

Widok w dzień z bliska :

archello.com

czwartek, 24 września 2015

DOM NA DZIAŁCE.

Kilka dni temu spotkałam się z koleżanką, z którą znamy się od może lepiej nie liczyć ilu lat. Kiedyś nie wiedziałam, że młodzi ludzie tyle żyją (bo my ciągle młode i piękne oczywiście).
Zrobiłyśmy mały update tego co u każdej się dzieje, jak rodzina, praca, zajęcia pozalekcyjne. Generalnie wszystko w porządku, ale....okazuje się, że koleżankę zainspirowała pewna projektantka, która wyniosła się z miasta, gdzieś w góry, otworzyła własny biznes, biznes jest zarówno kreatywny jak i przynoszący zyski (czyli coś o czym większość tych co ten własny biznes ma marzy) i żyje sobie spokojnie i szczęśliwie. Można? Można.
Skoro nie jest to przykład zza oceanu i tak naprawdę skoro jest takich przykładów więcej, może warto pomyśleć o tym, że faktycznie się da i warto próbować?

Moja zainspirowana koleżanka też tak pomyślała i pierwszy krok juz za nią! Kupiła maszynę do szycia!
I teraz najwięcej opowiada o tym domku w górach, do którego chce się wynieść :)

A więc....mówisz, masz moja droga!
Mam taką oto inspirację!  Drewniany domek poza miastem.
Nie wiem co Ty na poroża, ale przecież inspiracji nie należy brać zbyt dosłownie :)
Poroża możesz zastąpić produktami swojego biznesu!


homeadore.com

wtorek, 22 września 2015

ŁÓŻKA PIĘTROWE.


Właśnie się dowiedziałam, że koleżanka spodziewa się piątego potomka. Albo potomkini. Nie wiadomo. A właściwie pewnie wiadomo, tylko już tego się nie dowiedziałam.
Myślę sobie, że nawet jak się mieszka w domu, to taka ilość młodzieży wymaga dobrze zagospodarowanej przestrzeni pokoi dziecięcych i co więcej, myślę też, że prawdopodobnie w domu tejże mojej koleżanki pojawiło się przynajmniej jedno łóżko piętrowe.
Takim łóżkom postanowiłam się poprzyglądać. Znalazłam bardzo dużo bardzo ciekawych przykładów jak takie łóżka mogą wyglądać.
Zawsze hasło "łóżko piętrowe" kojarzyło mi się z miejscem do spania dla dwóch osób. Ewentualnie z przedziałami w pociągu,  tam jeszcze dochodziło spanie dla trzeciego osobnika powyżej. Lub poniżej w zależności jak na to patrzeć. Wchodziło się po drabince i już.
Tymczasem okazuje się, że łóżko piętrowe może przyjmować rożnego rodzaju formy, mieć rożnego rodzaju "komunikację pionową"  - schody, półki, drabinki, a nawet zjeżdżalnie - oraz....
Wcale  nie ogranicza się do dwóch osób!

A więc!
Podzieliłam sobie te wszystkie łóżka na trzy kategorie.
Kategoria pierwsza. Po prostu łóżka. Niezależne meble. Stojące, wiszące, wspornikowe.


Dla stałych mieszkańców:

              bloglovin.com                                                                                             indulgy.com                  
design-milk.com

piątek, 18 września 2015

SANTORINI.

Dziś bez ideologii. Znalazłam hotel na Santorini, który mi się podoba i chętnie bym się tam zatrzymała gdyby pojawiła się ku temu okazja, chociaż intuicja podpowiada mi, że nie ma tego hotelu w ofercie last minute.


Miejsce: Santorini
Projekt:  Patsios

Przyglądając się  tym wnętrzom nasuwają mi się takie skojarzenia:

ELEGANCJA, PRZESTRZEŃ, SPOKÓJ, DOBRA ENERGIA, WYGODA.

homeadore.com

wtorek, 15 września 2015

BAROWE(R)


I znów motywem przewodnim posta będzie rower,  a właściwie sposób jego wykorzystania jak już nie służy zgodnie ze swoim przeznaczeniem.
Znalazłam bar, którego nie byłoby gdyby nie rowery, a konkretnie rowery Pegas.
Siedząc w tym barze nie ma mowy o tym, żeby zapomnieć o całym tak zwanym "bożym świecie", bo na pewno nie da się tam zapomnieć o rowerach, których części ukryte lub wyeksponowane są w prawie każdym meblu. Wystarczy spojrzeć na krzesła, stoły, podnóżki, lampy i tepe i tede.
Mimo tego , a może właśnie dzięki tej dosłowności bardzo mi się pomysł na owo wnętrze podoba.
Z ważnych informacji to taka, że projektantem jest  Alina Turdean, a żeby tam dotrzeć należy odwiedzić Bukareszt.

Czas na zdjęcia. Zapraszam do baru!

http://retaildesignblog.net

wtorek, 8 września 2015

NIE TYLKO BIAŁY. REZYDENCJA W BIARRITZ.


No... i narzekaliśmy na upały, narzekaliśmy i tak zupełnie niepostrzeżenie upały zamieniły się w jakąś zawieruchę i mało przyjemny deszcz. I teraz będziemy narzekać na to, że zimno i brzydko.
Też można. Ale po co? Może wykorzystać energię na  szukanie powodów do radości zamiast do narzekania?
Poszukałam i znalazłam.
Radość dla oczu. Dom we Francji. Konkretniej w Biarritz.
Jest to miejscowość sławnych i bogatych. To taka francuska Kalifornia, raj dla windsurferów. W okolicach Bożego Narodzenia średnia temperatura to 20 stopni.

THE PLACE TO BE!

W Biarritz spotykają się trzy kultury : francuska, hiszpańska i baskijska, przeważa język hiszpański. I coś mi się zdaje, że właściciele tej rezydencji, której zdjęcia zamieszczam poniżej też z Hiszpanią mają coś wspólnego.
Por qué? Bo żółty. Bo niebieski. Bo pomarańczowy. Bo projektant przełamał biel i szarość i nie bał się kolorów.
A tym projektantem jest Melian Randolph.

I LIKE!
 
Tak wygląda rezydencja z zewnątrz. Kolorowo? I bardzo dobrze, gdyby wszystko było białe to jednak świat dużo by stracił.































 
homeadore.com
 
Rzut oka do wewnątrz...

homeadore.com

środa, 2 września 2015

HOTEL STEFANIA.

Od wielu lat jesteśmy w Unii i bez problemów możemy zwiedzać cały świat. Jeździmy na zagraniczne wakacje i zagraniczne ferie, często im dalej od Polski tym lepiej.
I dobrze. Sama też jeżdżę, zwiedzam, poznaję i podziwiam. Też mam apetyt na obejrzenie całego świata, ale...myślę sobie, że warto czasem przypomnieć sobie o tym, że ta nasza Polska mimo wielu niedoskonałości to jednak piękny kraj i w nim też  można  znaleźć miejsca, które zapadają w serducha.
Wiele lat temu w moim serduchu fragment miejsca wykroiła sobie Krynica Zdrój.
Lubię tam być i chętnie tam wracam. Zdarza się, że jadę tylko na weekend ( pomysł mało racjonalny przy konieczności pokonania 400 km), żeby zwolnić, odetchnąć od dużego miasta, pogapić się na góry lub pogapić się z gór.

Krynica to uzdrowisko. Szczególnie latem. Żeby ją wykorzystać zgodnie z przeznaczeniem należy zażywać kąpieli zarówno błotnych jak i słonecznych, chodzić na masaże i pić wody mineralne. Jak instrukcja w Pijalni Głównej głosi " Pić należy spacerując!"...
A spacerując nie sposób przejść obojętnie obok wybijającego się na pierwszy rzut oka kolorem, a zaraz potem architekturą hotelu "Stefania".
Budynek powstał na przełomie XIX i XX wieku.
Kilka lat temu został zburzony i odbudowany pod czujnym okiem konserwatora. Zewnętrzny kształt zachowano taki, jak był od samego początku. Nie można go zamknąć w ramy żadnego konkretnego stylu w architekturze. Nie ma drugiego podobnego w Krynicy. To taka jej perełka. Jest zielony, ma wieżyczkę, kopułę, ganek... Na bogato? Tak. Ale tak się składa, że wszystko do siebie pasuje, a Stefania uwodzi przechodniów i otwiera przed nimi swoje podwoje.

Na początek przyjrzałam się jej z zewnątrz. Zamieszczam widok en face :