piątek, 29 maja 2015

RESTAURACJE - SUSHI.


Pierwszy raz jak jadłam sushi to wcale mi nie smakowało.
Drugi raz było lepiej. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że sushi lubię, nawet bardzo lubię.
Nie jest to jednak potrawa, którą mogę zjeść w każdym miejscu i o każdej porze.
Nie ma mowy, żebym je zamówiła  w zestawie obiadowym z firmy cateringowej i jadła w pracy w kuchni  wśród zapachów schabowego, chińczyka lub kebaba. Próbowałam, nie dałam rady. Nie przeskoczę tego i już.
O ile frytki zjem prawie wszędzie i wcale nie jestem wymagająca co do miejsca, o tyle do sushi potrzebuję jakiejś klimatycznej sushi-otoczki i atmosfery, i nie może to być pierwszy lepszy bar z plastikowymi obrusami w kratkę. 
No jakoś nie bardzo.
Myśląc sobie nad tym, gdzie przyjemnie byłoby to sushi zjeść, zaczęłam oglądać różne japońskie restauracje i znalazłam kilka, które odnośnie atmosfery miejsca spełniłyby moje wymagania estetyczne.
Ciekawe czy spełniłyby również wymagania mojego podniebienia...
W związku z całkiem nieźle rozwiniętą wyobraźnią, wyobrażę sobie, że jak najbardziej.
No bo jak mogłoby być inaczej w takich miejscach?  

Japońska restauracja w Japonii: 

Restauracja Sushi Azuma , Osaka, Japonia
projekt - Stile

minimalissimo.com

wtorek, 26 maja 2015

MURAL(E).


Pomiędzy moim osiedlem, a osiedlem sąsiednim wybudowali nową kładkę dla pieszych. 
Stara kładka była zwykłą kładką nad zwykłą ulicą, ale pech chciał, że zwykłą ulicę postanowiono poszerzyć, powiększyć, nadać jej status obwodnicy i  wyciszyć - co oznaczało wybudowanie tuneli poprzerywanych co jakiś czas kładkami, co z kolei budzi moje wątpliwości odnośnie końcowego efektu wyciszenia.

Wracając do starej kładki...no, nie ma do czego wracać....
Ale! Jest nowa kładka. Na razie tylko tyle mogę o niej powiedzieć, że jest masywna. A właściwie masywne ma schody. Jest to dość sporych rozmiarów wylany trzon żelbetowy. Wykończony jako ściana z szarego betonu. Wykończenie byłoby ładne, gdyby nie to, że stanowi atrakcję dla lokalnych i chyba również przyjezdnych grafficiarzy. Każdy z nich ma swoją wizję jak i gdzie się podpisać, jaki obrazek gdzie zmalować...Efekt wygląda marnie. Spójności brak.
W związku z tym ktoś pomyślał i wymyślił, że jeżeli na betonie zostanie wymalowany przez profesjonalistów  spójny, duży, pokrywający całość mural, to wtedy Ci od podpisów, napisów i innych, z szacunku dla autorów powyższego odpuszczą i wejście na kładkę będzie wyglądało elegancko, profesjonalnie na poziomie europejskim... *)

*) Myślę sobie, że do cywilizowanej Europy nam wciąż daleko skoro kładka nie może zostać po prostu betonowa, czysta, minimalistyczna i skoro zaraz znajdzie się ktoś, kto akurat tutaj musi  się wypowiedzieć co on o wyborach i kandydatach na prezydenta myśli, ale...sorry taki mamy kraj.

Ok, stanęło na tym, że będzie mural. Mural o tematyce powstańczej. Czy słusznie? Na pewno ma to swoją logiczną genezę. Może też chodzi o to, że powstanie wzbudzi respekt potencjalnych wandali...
Będę się bacznie przyglądać...

Póki co temat murala wzbudził we mnie chęć zobaczenia murali, które powstają obecnie na świecie. I... okazało się, że na super światowym poziomie murale tworzą między innymi artystami też NASI!
Konkretnie chodzi mi o duet  ETAM CREW.
Ten duet tworzą panowie Przemysław Blejzyk (Sainer) i Mateusz Gapski ( Bezt). Studiowali na łódzkiej ASP. Malują takie murale, że mnie wmurowało.
Tadam! :

 Etam : "Selfsketching"
+ Autone, Mr.Pain, Pener
Bydgoszcz, Polska, 2009

http://www.etamcru.com/etam/selfsketching

piątek, 22 maja 2015

RZECZ O MAŁEJ KUCHNI.




Jest takie hasło " Kuchnia sercem domu"...
Prawda czy fałsz?
Czasem  faktycznie jest jak serce, czasem jak prawa ręka, a czasem jak palec u nogi. 
Kuchnia  jest elementem składowym nieżywego organizmu jakim jest mieszkanie.
I pewnie można bez niej żyć - jak bez ręki albo palca...ale po co? no i co to za życie....
Myślę sobie, że jak już jest w pakiecie, to warto ją urządzić tak, żeby te śniadania, obiady, kolacje lub/i inne specjały gastronomiczne chciało się tam popełniać.
A.
Z racji tego, że najczęściej mam styczność z małymi kuchniami, na takie właśnie zaczęłam zwracać największą uwagę.
BE.
Z racji tego, że zdiagnozowałam u siebie lęki klaustrofobiczne w małych ciemnych pomieszczeniach, moją uwagę przykuwają sposoby, dzięki którym małe kuchnie optycznie robią się większe - takie, w których można oddychać.
Trochę trzeba się przy nich nagimnastykować, ale efekty rekompensują wysiłek.

Oto konkluzja:
AAAAAby optycznie powiększyć kuchnię:
1. Najpewniejszym sposobem  jest kuchnia w kolorze białym.
2. Albo z jego przewagą.
3. Jeżeli nie w białym, to w jasnym z gamy zimnych.
4. Warto zainwestować w lśniące fronty szafek .Trudniej z utrzymaniem ich jako lśniące przez 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu, ale... chcieć to móc! Kwestia priorytetów...

Oto dowody:
Na biało...

pinterest.com

środa, 20 maja 2015

NIEZWYKŁY HOTEL.


Pracowałam przy przemysłówce. Przy fabryce słodyczy. Kombinowałam jak ustawić silosy, co to w ogóle są za zjawiska, gdzie mogą być ustawione, gdzie nie mogą, jak wyglądają i jak do nich podjechać. Generalnie temat nie był wdzięczny, pożarnik zmieniał zdanie co do stref pożarowych, raz mogłam to gdzieś tam wliczyć, raz nie. Same problemy. Żeby to chociaż ładne było, ale to żadna architektura...
Tak mi się kojarzyły. Aż natknęłam się na to cudo.
Hotel. Hotel silos. A raczej kompleks silosów. W Nowej Zelandii.

Każdy jeden to osobny apartament. Całkiem luksusowo wyposażony, z łazienką, balkonem, telewizją satelitarną, radiem i internetem.
W dodatku eco-friendly. Ogrzewanie, przewietrzanie, oczyszczanie ścieków - wszystko zostało sprytnie pomyślane tak, aby dodatkowo  niepotrzebnie nie eksploatować planety.
Trochę nie jestem przekonana do takiego systemu, że śmieciami z premedytacją karmi się robaki, żeby te unicestwiały śmieci. Kółko zamknięte. Śmieci-robaki-śmieci-robaki... 
A jak się otworzy i robaki się rozejdą? Strach pomyśleć. 

Może lepiej skupić się na  czymś przyjemniejszym i obejrzeć w jaki sposób projektanci ( pracownia F3 Design  z Nowej Zelandii ten kompleks sobie wymyślili.

silostay.kiwi.nz

poniedziałek, 18 maja 2015

INNE PLACE ZABAW.


Moje dzieciństwo wyglądało tak, że byłam dzieckiem podwórka. Zaraz po szkole, często jeszcze nie dotarłszy do domu i porzuciwszy gdzieś tornister, razem z innymi dzieciakami wymyślaliśmy sobie zabawy, które pochłaniały całą naszą energię i wyobraźnię, i nic nie było ważne.
Nasz plac zabaw to były drabinki i trzepak, a zabawy to gra piłką tenisową w króla skoczka, albo na trzepaku lub drabinkach w murzynka lub tramwajarza. Skąd się wzięły te nazwy nie mam pojęcia. Nikt się nad tym nie zastanawiał, zabawa była przednia i mogła trwać godzinami.
Jako dziecko uwielbiałam grać w gumę. Moim zmartwieniem było to, że gdy rozglądałam się dookoła wyglądało na to, że dorosłe panie w gumę nie grają.
Przez to nie chciałam być dorosła.
Ale dorosłam. I wiele rzeczy się zmieniło. Na przykład to, że w gumę nie gram.
Zmieniły się też place zabaw.
Czy na lepsze? Trudno powiedzieć. Czy na ładniejsze? Często śmiem wątpić patrząc na kolorowe masywne chatki, mostki i ciuchcie. Czy działają na wyobraźnię? Nie wiem.
Może i spełniają wyśmienicie swoje funkcje, ale po prostu mi się nie podobają.
Okazuje się, że nie jestem w moim niepodobaniu się jedyna, jest takich osób więcej i te osoby przyczyniły się do powstania placów zabaw, które harmonizują z otoczeniem.
Super, że takie place zabaw są, funkcjonują, rozwijają i nie biją po oczach. 
I mogą z nich korzystać również dorośli!

Plac zabaw w parku Gleisdreieck, Berlin, projekt - Atelier lodil.
Minimalistyczny plac zabaw wykonany z drewna, lin i stali nierdzewnej. 

inhabitat.com

sobota, 16 maja 2015

BYŁ SOBIE KOŚCIÓŁ.


Transformacja - zmiana postaci czegoś, przekształcenie.

Może to być zmiana w chemii, w logice, w informatyce...
Może to być zmiana w architekturze.
Może to być zmiana w człowieku i dotyczyć światopoglądu, ideologii lub wyznania...

W tym poście bardziej widać  lokalny upadek wyznania niż jego zmianę.

O co chodzi ?
O kościoły. I o to, że niektóre z nich przestają funkcjonować jako miejsca kultów religijnych i spotkań wyznawców wiary, a zaczynają jako...
Reguły na funkcję brak.
Ale regułą jest to, że jest to ciekawie zaprojektowana przestrzeń.
Podoba mi się to, że leżąc na łóżku, niekoniecznie krzyżem, można gapić się na konstrukcję sklepień. Albo siedząc na antresoli przy organach delektować się czerwonym winem. Niekoniecznie mszalnym.

Zaciekawiły mnie konwersje kościołów, bo faktycznie można zaadaptować te budynki na różne funkcje. Każda z tych, które poniżej, jest ciekawa i zaprojektowana nietuzinkowo.
Nieodłącznym elementem zmiany funkcji jest zmiana charakteru i stylu. Zmiana mebli, oświetlenia i użytkowników...

Może i nie ma tam już religii, ale na pewno jest tam dusza.
 

Księgarnia Selexyz,  projekt -  Merkx + Girod Architects, Maastricht, Holandia 

http://openbuildings.com

wtorek, 12 maja 2015

ZACZĘŁY SIĘ SCHODY.


Schody projektuje się po to by umożliwić komunikację pomiędzy poziomami.
Poziom. Level. Etap. W budynku, w przestrzeni, w życiu.
Dziś metaforycznie.

Zastanawiam się na jakim ja jestem etapie.
Dokąd i którędy mam wędrować dalej. Jaki będzie kolejny poziom. W którym momencie uznam, że właśnie tymi schodami mam się wspinać i że właśnie te zaprowadzą mnie tam gdzie chcę się znaleźć.
Można się tak zastanawiać godzinami, ale na dłuższą metę to do niczego nie prowadzi. Trzeba zakasać rękawy, albo nogawki, jak kto woli i stawiać kolejne kroki.
Po schodach. No bo jednak przecież gdzieś prowadzą. Logicznie rzecz ujmując...skoro idę z samego dołu to prowadzą do góry...
A z góry jest lepszy widok i szersza perspektywa...

Balansując między rzeczywistością i metaforami, zastanawiając się nad tymi schodami, które mam do pokonania zaczęłam przyglądać się zwykłym schodom.
Czy takim zupełnie zwykłym? Ładnym. Takim, którymi chciałabym wchodzić.

Takimi szklanymi :

decoist.com

sobota, 9 maja 2015

ARCHITEKTURA JAPONII.


...Minimalizm. Prostota formy. Oszczędność dekoracji.
...Funkcjonalność. Ascetyczny wystrój wnętrza.
...Precyzja. Trwałość wykonania. Dbałość o detal i fakturę.
...Asymetria.
...Szacunek do przyrody. Inspiracja naturą.
...Naturalne materiały -  drewno, kamień, papier.
...Połączenia wnętrza domu z ogrodem /przesuwne drewniane i szklane ściany/
...Neutralne barwy symbolizujące spokój i optymizm.
...Akcenty kolorystyczne jako symbole życia i energii /czerwień, oranż, żółć/

To taka skompresowana charakterystyka japońskiego sposobu projektowania.

Jaka jest geneza powstania tego stylu, który ma swoich zwolenników na całym świecie?
Specyfika architektury japońskiej wywodzi się z tradycji religijnej i kulturowej.
Korzeni tej tradycji można się doszukać w świątyniach buddyjskich mnichów zen, a dokładniej w urządzanych przez nich pomieszczeniach do czytania i medytacji. Przestrzeń tych pomieszczeń miała sprzyjać skupieniu, obowiązywała w niej skromność, prostota i ograniczenie niezbędnych przedmiotów. Taki sposób kształtowania przestrzeni z czasem zaczął pojawiać się w tradycyjnych japońskich domach , a od XX wieku zafascynował się nim zachód.

Tak powstał minimalizm, który z powodzeniem funkcjonuje obecnie i niezmiennie cieszy się popularnością.
Przejawia się on w kształtowaniu brył oraz wnętrz japońskich domów.
Te domy kojarzą mi się z grafiką. To taka grafika w wymiarze 3D.
Dziś pokażę takie, które zainteresowały mnie ze względu na swoje położenie. W ciasnej tkance miasta, wciśnięte pomiędzy inne budynki, Inne. Rzucające się w oczy. Niesymetryczne.

Dom w Tosu, Prefektura Saga, Japonia, projekt - Architect Show. 
fot. Blitz STUDIO Toshihisa Ishii

środa, 6 maja 2015

FOTOTAPETY.


Powiększają wnętrze, nadają mu indywidualny charakter, przypominają o czymś lub o kimś.
Kształtują przestrzeń, wprowadzają w klimat, przenoszą w inne miejsce, inny świat.
Bawią, ciekawią, działają na wyobraźnię...a czasem nie znaczą nic, po prostu chcemy je mieć.

Poniżej te, które zrobiły na mnie wrażenie : 
...te zupełnie realne...

decoist.com

poniedziałek, 4 maja 2015

MAJÓWKA.

Majówka, majówka i po majówce. Ale z głową ciągle na majowym wyjeździe.
Potrzebuję kilku dni , żeby wrócić do codziennych obowiązków po takiej odskoczni od wszystkiego.
Mimo różnie wyglądających prognoz pogody, wyjechałam ze znajomymi na Mazury.
I bardzo dobrze się stało, bo prognoza, która sprawdziła się w Koczku była tą bardziej optymistyczną. Ok, nie było upałów, a oprócz słońca był wiatr i chłodne wieczory, ale okolica, spokój dla oczu, oderwanie się od szalonego tempa życia w Warszawie były warte tego, by tych drobnych niedogodności nie zauważyć.

Wsi spokojna, wsi wesoła! Nieskażona komercją, reklamami, tłokiem i marną muzyką...
Oto najbliższa okolica i progi domku, w którym mieszkaliśmy :